Trzy punkty zgarnęli w Gdyni piłkarze KKS-u Kalisz. W niedzielnym meczu wyjazdowym podopieczni Ryszarda Wieczorka pokonali tamtejszy Bałtyk 2:1. Gola na wagę zwycięstwa w doliczonym czasie gry zdobył Mateusz Żebrowski.
Mecz był emocjonujący i pełen niespodziewanych zwrotów akcji. Wprawdzie zakończył się szczęśliwie dla „Trójkolorowych”, ale brakowało niewiele, by to gospodarze cieszyli się ze zwycięstwa. W pierwszej odsłonie pojedynku kaliszanie stworzyli kilka sytuacji, które powinny zakończyć się bramką, niestety okazji nie wykorzystali, w efekcie fundując sobie i kibicom bardzo nerwową końcówkę.
Pierwszą groźną sytuację wykreowali już w 11. minucie. Damian Poliński dograł piłkę do Mateusza Żebrowskiego, a ten plasowanym strzałem skierował futbolówkę do bramki gospodarzy. Niestety skończyło się słupkiem. Minutę później Andrzej Trubeha strzałem z 5. metra trafił w boczną siatkę. O samego początku pojedynek układał się dla kaliszan pechowo. W 13. minucie z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Michał Borecki, a w 56. minucie jego zmiennik Robert Tunkiewicz. Za to jasnym punktem w szeregach gości był po raz kolejny Mateusz Żebrowski , który często kreował akcje prawą flanką. Tak było m.in. w 23. minucie, gdy po długim rajdzie, pomocnik KKS-u zacentrował piłkę do Damiana Polińskiego, a ten oddał strzał z 5. metra, który niestety zablokowali gdyńscy defensorzy. Trzy minuty później starania „Trójkolorowych” przyniosły wreszcie zamierzony skutek. Akcję prawą stroną boiska ponownie zapoczątkował Żebrowski dogrywając piłkę do Polińskiego, ale jego strzał obronił golkiper Bałtyku Marcin Matysiak. Sparowana piłka trafiła jednak pod nogi Andrzeja Trubehy, który dobił na pustą bramkę otwierając wynik spotkania.
Radość przyjezdnych nie trwała jednak długo. W 42. minucie, po błędzie kaliskich defensorów, gdynianie wypracowali szybki kontratak zakończony strzałem w słupek, niestety próbujący ratować niebezpieczną sytuację Mikołaj Zawistowski wybił futbolówkę tak niefortunnie, że najpierw trafiła ona w kaliskiego bramkarza, a następnie wylądowała w siatce. Samobójcze trafienie sprawiło, że niespodziewanie na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni mieliśmy remis 1:1. Józef Burta z pewnością nie miał powodów do zadowolenia, ale faktem jest, że to właśnie on w 55. minucie uchronił swój zespół przed stratą kolejnego gola. Z jedenastego metra próbował szczęścia Sebastian Bartlewski, ale kaliski bramkarz doskonale wyczuł jego zamiary i wynik meczu nie uległ zmianie.
Od początku drugiej połowy zawodnicy KKS-u usilnie dążyli jednak do zmiany rezultatu, ale na swoją korzyść. W 49. minucie celnym, przeszywającym dośrodkowaniem popisał się Adrian Łuszkiewicz, ale żaden z kaliskich piłkarzy nie zdołał zamienić go na gola.
W 80. minucie, zmiennik Daniel Stanclik, oddał groźny, płaski strzał po ziemi, na wysokości zadania stanął jednak bramkarz gospodarzy. Pięć minut później, po dośrodkowaniu Michała Żebrowskiego, głową próbował szczęścia Kacper Górski, ale niestety nie sięgnął piłki. Końcowe fragmenty meczu przebiegały pod znakiem zaciętej walki o gola na wagę trzech punktów. Autorem groźnych po stronie gości sytuacji był ponownie “Żebro”, który tę najważniejszą i decydującą o losach pojedynku szansę stworzył sobie w doliczonym czasie gry. Podczas jednej z prób, w polu karnym przeciwnika, kaliski pomocnik nie trafił w piłkę, a w drugiej jego mocny strzał z 5. metra wybronił Matysiak. Przy trzecim podejście rywale nie mieli już szans. Dwie minuty przed ostatnim gwizdkiem arbitra, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w wykonaniu Łuszkiewicza, podanie przedłużył głową Mateusz Żytko, a piłka wpadła wprost tuż pod nogi Żebrowskiego. Kaliski snajper bez wahania, przy pierwszym kontakcie, uderzył futbolówkę zdobywając zwycięskie trafienie.
– Trzeba strzelać bramki – to jest klucz do sukcesu. W tym spotkaniu stworzyliśmy wiele sytuacji, których niestety nie wykorzystaliśmy. Zawodnicy mają duże umiejętności techniczne, potrafią poruszać się z futbolówką , ale w perspektywie całego meczu zabrakło mi tego, co zaprezentowaliśmy w ostatnich dwudziestu minutach, czyli ciągłej zmiany kierunku oraz gry piłką. Właśnie takie działania przyniosły efekt w postaci wygranej. Szkoda, że wydarzyło się to dopiero w końcówce, ale takie momenty budują zespół oraz jego morale. Zatem mimo wszystko jesteśmy zadowoleni, bo wygraliśmy trudny pojedynek. W poprzednim sezonie Bałtyk nie był zespołem “do bicia”. Widać, że rywale z meczu na mecz budują się i rosną – skomentował niedzielne spotkanie trener Ryszard Wieczorek.
Po czterech spotkaniach III ligi grupy 2 niebiesko-biało-zieloni zajmują w tabeli 3. miejsce, tracąc do prowadzącego Mieszka Gniezno dwa punkty. Mateusz Żebrowski, z liczbą 6 trafień, pozostaje samodzielnym liderem wśród strzelców. Kolejne spotkanie kaliszanie rozegrają już w najbliższą sobotę. Na stadionie przy Łódzkiej zmierzą się z KP Starogard Gdański. Początek meczu o godzinie 18:00. Od wczoraj można już kupować wejściówki. Przypominamy, że zmianie uległy ceny biletów na domowe spotkania z udziałem niebiesko-biało-zielonych. Za bilet normalny zapłacimy 12 zł, natomiast za ulgowy 6 zł. Cena biletu rodzinnego pozostała bez zmian. Wejściówki nabywać można do piątku w siedzibie klubu (ul. Łódzka 19-29, Trybuna Zachodnia, sekretariat na pierwszym piętrze) w godzinach 9:00 – 15:30.
4. kolejka III ligi gr. 2, 18.08.2019 r., Narodowy Stadion Rugby w Gdyni / Bałtyk Gdynia – KKS Kalisz 1:2 (1:1)
0:1 Andrzej Trubeha 26. min, 1:1 Józef Burta 42. min (s.), 1:2 Mateusz Żebrowski 90+2 min. Żółte kartki:Andrzej Kaszuba, Mikołaj Zawistowski (KKS) oraz Mateusz Bany, Sebastian Bartlewski, Kacper Redecki (Bałtyk).
KKS Kalisz: Józef Burta – Mateusz Żytko, Andrzej Kaszuba, Mateusz Żebrowski, Mateusz Mączyński, Michał Borecki (13. Robert Tunkiewicz – 56. Sebastian Kaczyński), Damian Poliński (62. Marcin Radzewicz), Kacper Górski, Adrian Łuszkiewicz, Mikołaj Zawistowski, Andrzej Trubeha (77. Daniel Stanclik).
Bałtyk Gdynia: Marcin Matysiak – Sebastian Murawski, Kacper Redecki, Michał Renusz, Sebastian Bartlewski, Adam Gołuński, Mateusz Bany, Mateusz Gułajski, Cezary Gołubiński, Radosław Regliński, Mateusz Piasecki.