Górnik Zabrze i Energa MKS Kalisz to zespoły, które w tym sezonie przeżywają swój kryzys. Zdaje się, że zabrzanie już go zażegnują, ale to kaliszanie potrzebowali długo wyczekiwanych punktów. Trudno było wyrokować kto będzie faworytem. Ostatecznie to zabrzanie mimo swoich demonów zdołali wyjść na solidne prowadzenie i wygrać aż siedmioma bramkami.
Prędko okazało się, że przepowiednie przedmeczowe Damiana Przytuły realizowały się od pierwszych chwil. Goście grali długo, do cna wykorzystując możliwości swoich rozgrywających. To dawało im bramki. Zabrzanie grali znów o wiele dynamiczniej w ataku, idąc czasem na przebój. A to wiązało się z kolejnymi pudłami. Stąd też minimalne prowadzenie kaliszan po pięciu minutach – 3:2.
Co gorsza zabrzanie musieli radzić sobie w osłabieniu, wszak dwie minuty kary otrzymał Adam Wąsowski. Wreszcie w dziesiątej minucie wyrównanie wywalczył Patryk Mauer, a prowadzenie zdobył Rennosuke Tokuda po fantastycznym wykorzystaniu kontry. Goście jednak nie pozostawali dłużni. Pozycje odnajdywał Piotr Krępa, świetnie spisywał się Kamil Adamczyk, który nie tylko szukał okazji do kluczowych podań, ale także i rzutów. Doskonale odpowiadał jednak Damian Przytuła, ale to goście sprawili trzybramkową serię i znów wyszli na prowadzenie 7:6.
Trójkolorowi wciąż szukali optymalnej dyspozycji na ten mecz. W końcu jednak udało się naprowadzić swój zespół na dobre tory Dimie Artemence, który świetnie raz za razem wpisywał się listę strzelców. To dodało skrzydeł i jego kolegom, którzy zaliczyli serię sześciu trafień z rzędu i na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy prowadzili już 15:10. To jednak zdekoncentrowało zabrzan, bo pozwolili gościom na dwie kontry, które świetnie wykorzystał Michał Drej. Wynik po 30 minutach ustalił Sebastian Kaczor, trafiając na 16:12.
W drugą połowę gospodarze weszli bardzo zmotywowani. Świetnie spisywał się zwłaszcza Patryk Mauer, który już po dziesięciu minutach dołożył kolejne cztery bramki, w tym dwa z rzutu karnego. Niestety na niekorzyść Górnika przemawiało trzecie wykluczenie dla Adam Wąsowskiego, który doskonale spisywał się w centralnej części obrony zabrzan. Kaliszanie jednak i tak mieli spore problemy z przebiciem się przez defensywę zabrzan. A kiedy nawet piłka przekraczała zabrzański szósty metr, to trafiała na znów świetnie dysponowanego Caspra Liljestranda.
Już po kwadransie prowadzenie zabrzan wzrosło do ośmiu bramek. Wtedy jednak zabrzan zaczął prześladować znów demon niecelnych podań. Te dawały MKS’owi okazje do kontr, a je wykorzystywał Łukasz Kuźdeba, zmniejszając straty do pięciu bramek (26:21). Znów jednak zabrzanie wrzucili drugi bieg i zaskoczyli bezradnych kaliszan serią czterech trafień z rzędu. Prowadzenie 30:22 na cztery minuty przed końcem w zasadzie rozwiązywało mecz. Goście zdołali jeszcze zmniejszyć straty, ale to Górnicy cieszyli się z kompletu punktów.
MVP meczu został Patryk Mauer, skrzydłowy Górnika i autor dziewięciu trafień.
Górnik Zabrze – Energa MKS Kalisz 32:25 (16:12)
Górnik: Liljestrand, Kazimier, Wyszomirski – Molski, Tokuda 3, Łyżwa 1, Bachko, Artemenko 7, Krawczyk, Mauer 9, Kaczor 2, Wąsowski, Ilchenko 2. Rutkowski 2, Przytuła 6. Trener: Patrik Liljestrand
Kary: 10 minut (Wąsowski 3, Ilchenko, Tokuda)
Czerwona kartka: Wąsowski (z gradacji kar)
Karne: 3/3
Kalisz: Szczecina, Hrdlicka – Krępa 3, Zieniewcz 6, Kus, Drej 5, Biernacki, Góralski 2, Wróbel 1, Pilitowski K., Pilitowski M., Kuźdeba 4, Bekisz 1, Adamczyk 3. Trener: Paweł Noch
Kary: 8 minut (Kus, Góralski, Wróbel, Adamczyk)
Karne: 2/2