W piątkowym spotkaniu w drużynie MKS-u zabrakło kilku podstawowych zawodników. Nawiązanie walki z trzecią siłą ligi w okrojonym składzie było trudnym zadaniem. Jak się okazało, zbyt trudnym. Mecz nie zmienił sytuacji w tabeli żadnej z drużyn. Górnik pozostaje na 3. miejscu, Energa MKS – dzięki korzystnym wynikom na innych parkietach – obronił 5. lokatę.
Ostatni mecz w roku nie ułożył się dobrze dla Energa MKS-u Kalisz. Seria kontuzji pokrzyżowała im plany. I to akurat w momencie, kiedy po podobnych problemach w październiku zaliczyli prawie idealny listopad, przegrywając tylko z Azotami Puławy. Zawodnicy Patrika Liljestranda rozpoczęli mecz grając 7 na 6, co miało ułatwić grę w ataku, przy braku liderów ofensywnych. W podobny sposób rozegrali kilkanaście minut w spotkaniu z Pogonią, tym razem nie okazało się to specjalnie skuteczne. Mecz bardzo dobrze rozpoczął Szymon Sićko rzucając dwa pierwsze gole, potwierdzając dobrą formę z ostatnich tygodni. Górnik wyszedł na prowadzenie 0-4 i tak nie trafiając jednego z rzutów przez całe boisko. Pierwsze trafienie dla MKS-u zaliczył ze skrzydła Paweł Gąsiorek.
Głównym problemem była gra w ataku, po 20 minutach mieli na koncie tylko 4 trafienia. Nie wpadały karne ani kontrataki, nie mówiąc nawet o przygotowanych akcjach. Gdy udało się wyjść na dobrą pozycję, większość rzutów zatrzymywał Martin Galia. Przyjezdni spokojnie budowali przewagę. Nie popisywali się i nie szarżowali, ale mieli kontrolę nad pojedynkiem, chociaż w ataku nie było fajerwerków. Kaliszanie walczyli w obronie, a całkiem nieźle spisywał się Mikołaj Krekora. Zwłaszcza w pierwszej połowie, którą skończył z 50% skuteczności. Zabrzanie pierwszą część wygrali 16-7, a tyle samo bramek co cała drużyna Energa MKS-u rzucił sam Sićko.
Po przerwie, jak zdradził Artur Klopsteg, założeniem było nie przegrać drugiej części i dać trochę radości kibicom, w ostatnim meczu tego roku. Planu nie udało się zrealizować w całości, ale sam wynik drugiej części wyglądał zdecydowanie lepiej. Górnik wygrał ją 12-10, chociaż szansę dostali rzadziej wykorzystywani zawodnicy. Kilka rzutów odbił Jakub Skrzyniarz, 4 trafienia zaliczył Jan Czuwara a na rozegraniu trochę minut dostał Aleksandr Tatarincew. Marcin Lijewski po meczu był dość chłodny w ocenie. Powiedział, że najważniejsze są 3 punkty i brak kontuzji. Zapytany o podsumowanie roku kolejny raz podkreślił, że miejsca w tabeli nie mają dla niego większego znaczenia, a prawdziwa gra rozpocznie się w fazie play-off. Mimo niezbyt porywającego widowiska kibice w Kalisz Arenie podziękowali zawodnikom za kolejny rok, który przecież zakończyli na bardzo dobrym, 5. miejscu. Dobrej postawy nie zamazuje ostatni mecz, sprawy związane z nawarstwiającymi się kontuzjami ciężko obejść w jakikolwiek sposób.
Energa MKS Kalisz 17:28 NMC Górnik Zabrze
Energa MKS Kalisz: Liljestrand (15%), Krekora (42%) – Bożek, Klopsteg 1, Galewski 1, Gąsiorek 2, M. Pilitowski 2, Misiejuk 2, Krytski 2, Drej 3, Kamyszek 4
NMC Górnik Zabrze: Galia (59%), Skrzyniarz (29%) – Gliński, Łyżwa, Pawelec, Gogola 1, Daćko 1, Sluijters 1, Bis 1, Tatarincew 1, Kondratiuk 1, Buszkow 2, Bondzior 3, Tomczak 3, Czuwara 4, Sićko 9