Dwaj młodzi mężczyźni – 24-letni Bartłomiej J. i 31-letni Łukasz O. – podejrzewani i oskarżeni o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem w dniu 26 stycznia 2021 roku w jednym z mieszkań na ul. Fabrycznej 39-letniego przedsiębiorcy stanęli przed Sądem Okręgowym w Kaliszu.
W środę, 16 lutego 2022 roku przed Sądem Okręgowym w Kaliszu stanęło dwoje przyjaciół. Mężczyźni oskarżeni są o zabójstwo 39-letniego Tomasza M. Dziś tak naprawdę żaden z nich nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Do oskarżeń prokuratorskich natomiast częściowo przychylił się 31-letni Łukasz O. składając sprzeczne ze wcześniejszymi zeznania. Teraz mężczyźni wzajemnie się oskarżają.
Akt oskarżenia odczytał na sali sądowej prokurator Adam Handke, oskarżając mężczyzn o to, że:
– „W dniu 26 stycznia 2021 r. w Kaliszu, działając wspólnie i w porozumieniu z Bartłomiejem J., z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia Tomasza M., w zamieszkiwany przez siebie mieszkaniu poprzez zastosowanie przemocy, w ten sposób, że Bartłomiej J. za pomocą tłuczka drewnianego o długości maksymalnej 12 cm, minimalnej 10,6 cm, średnicy otworu osadzenia trzonka 1,74 cm a jego głębokość 3,2 cm, o średnicy obu części roboczych 4,6 cm i wysokości 0,8 cm, przy powierzchni z przetłoczeniami wzdłużnymi zadał kilka uderzeń w głowę pokrzywdzonego, a następnie obaj sprawcy zadawali uderzenia pięściami i nogami po całym ciele pokrzywdzonego, a Łukasza O. następnie dusił pokrzywdzonego, poprzez zadzierzgnięcie kabla – przewodu zakończonego z jednej strony wtyczką dwubiegunową 230V, z drugiej dwiema żyłami przewodów w stanie rozerwania o długości 156 cm, powodując obrażenia ciała pod postacią co najmniej licznych krwiaków i obrzęku w okolicy twarzy, a następnie Łukasz O. przy użyciu kabla dusił pokrzywdzonego, przez co doprowadzili do powstania urazu czaszkowo-mózgowego a w konsekwencji zabili Tomasza M. – tj. czyn z artykułu 148 §1 Kodeksu Karnego.”
24-letni Bartłomiej J. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, ale zgodził się odpowiadać na pytania wysokiego sądu.
Jeszcze przed zadawaniem pytań oskarżonemu Sąd odczytał jego wcześniej składane w postępowaniu przygotowawczym wyjaśnienia. Wynikało z nich, że mężczyźni umówili się na spotkanie w godzinach porannych, spożywali alkohol oraz brali narkotyki.
– Łukasz powiedział, że przyjdzie tutaj jakiś M. po hajs, bo był mu winien. Łukasz powiedział temu M. żeby nie marnował czasu, bo ktoś doniesie mu pieniądze i M. wyszedł. Wyglądało na to, że Łukasz do kogoś dzwonił i rozmawiał o pieniądzach, ale nie wiem czy to prawda, bo nieraz oszukiwał mnie tak, że niby dzwonił do kogoś po coś, a nie dzwonił do nikogo – odczytał zeznania Bartłomieja J. sąd.
Według oskarżonego zamordowany M. miał wrócić po godzinie lub dwóch – Jak M. wrócił po pieniądze to Łukasz w korytarzu uderzył go w twarz dwa razy z pięści i on się zachwiał i przykucnął. Powiedziałem „o k***a”. Łukasz mówił, że on to z M. załatwi i kazał mi wyjść na klatkę i pilnować czy nie wraca już jego dziewczyna. Wyszedłem na klatkę schodową i patrzyłem przez szybę, czy Dagmara nie wraca. Trwało to pół godziny. Chwilę byłem też przed blokiem. Zobaczyłem, że idzie z dzieckiem. Mają psa, który był w domu. Ja wszedłem pierwszy do mieszkania i zauważyłem, że Łukasz sprząta, myje korytarz. Łukasz miał zakrwawione usta i twarz. Zapytałem go co się stało, ale nic nie mówił. Spojrzałem na drzwi po prawo i były uchylone. Była krew na podłodze. Wszedłem tam. Tam był zwinięty dywan z ustawionym na nim krzesełkiem, ślady krwi, jakieś ubrania i szmaty. Domyśliłem się, że tam w dywanie jest M. Po chwili weszła Dagmara, wyszedłem z pokoju, a Łukasz zamknął drzwi – przytaczał zeznania Bartłomieja J. Sąd.
W dalszej części zeznań 24-letniego Bartłomieja J. wynikało, że do mieszkania weszła Dagmara L. – dziewczyna 31-letniego Łukasza O. i po zajrzeniu do pokoju i zaczęła krzyczeć po czym usiłowała jak najszybciej wyjść z mieszkania z dzieckiem i psem. Łukasz O. nie chciał jej wypuścić, jednak po chwili udało jej się wyjść na zewnątrz.
– Wróciłem na chwilę i zobaczyłem, że Łukasz przebrany w nowe ubrania wychodzi z klatki i idzie w stronę dziewczyny. Nie zauważył chyba krwi na swojej twarzy i Dagmara chyba myślała na początku, że się pobiliśmy. Łukasz poszedł w kierunku Dagmary, mówiła że dzwoni po policję. Łukasz dobiegł do niej i chciał jej wyrwać telefon. Szedłem obok nich. Dagmara zadzwoniła po policję. Jak doszliśmy do ronda na Czaszkowskiej to podjechała policja to Łukasz zaczął uciekać. Ja nie uciekałem. Patrzyłem na to i w końcu odszedłem. Nie poszedłem do policji bo bałem się wydać kumpla.
31-letni Łukasz O. częściowo przyznał się do oskarżeń ponieważ – jak sam powiedział – był tam na miejscu, w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu. Mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia i na samym początku zaczął od przeprosin kierowanych w stronę rodziny, dzieci i wszystkich bliskich zamordowanego.
Łukasz O. przyznał podobnie jak Bartłomiej J., że w trakcie spotkania pili alkohol.
– Przyszedł pan M. i zaczęliśmy się kłócić, bo nie miałem pieniędzy, które miałem mu oddać. Chciałem mu to jakoś wyjaśnić, ale zaczął na mnie krzyczeć. W sumie go rozumiem. Kłóciliśmy się. Bartek był w kuchni. M. chciał opuścić już moje mieszkanie, doszedł do drzwi. Zaczął powtarzać, że wróci wieczorem, że lepiej żebym miał te pieniądze, bo była to duża kwota. Pan M. mnie wtedy nie uderzył, ani ja jego, przy wyjściu do drzwi jak praktycznie chciał nacisnąć klamkę Bartek wyleciał z tłuczkiem chyba z kuchni i uderzył go w tył głowy. Następnie M. przysiadł, tak jak mówi Bartek. Nie wiem ile razy go uderzył. Pan M. upadł na ziemię i w ogóle się nie ruszał. Był nieprzytomny. Pamiętam, że było bardzo dużo krwi. Nie wiem czy krew leciała mu z nosa, czy z głowy. Leżał na ziemi i się nie ruszał. Bartek podbiegł i zaczął go bić i kopać po ciele i głowie.
Łukasz O. przyznał przed Sądem, że nie wiedział jaka była motywacja działania Bartłomieja J., który według niego był nienaturalnie pobudzony sugerując, że mógł to być efekt uboczny przyjmowanych przez niego sterydów pomieszanych z amfetaminą.
– To wszystko działo się u mnie w domu. Nie wiedziałem jak mam zareagować. Bartek powiedział mi, że „trzeba to dokończyć, tak nie może być”. Nie miałem pojęcia czy pan M., żyje czy nie. Sprawdziłem mu wtedy tętno, miał je na sto procent. Powiedziałem Bartkowi, że on żyje, że coś trzeba zrobić, że to jest u mnie w domu, że za chwilę przyjdzie moja dziewczyna z dzieckiem, że trzeba pomóc temu człowiekowi – zeznał Łukasz O. – Po 2-3 minutach wyleciał Bartek z czarnym kablem w ręku. Owinął kabel na szyi Tomasza M. przyłożył kolano na szyi i zaczął go dusić. Zareagowałem w tym momencie. Odepchnąłem Bartka. Przewrócił się na ziemię. Chciałem wyrwać mu z rąk kabel, ale wtedy pękł – dodaje.
Łukasz O. przyznał, że zaczął czyścić miejsce zdarzenia wraz z Bartłomiejem J., wszystkim tym, co leżało na łóżku – pościelą, prześcieradłami i jakimiś ręcznikami, a ciało Tomasza M. ułożyli i zawinęli w dywan.
Po zatrzymaniu przez policję Łukasz O. przyznał się do zabójstwa i powiedział, że zrobił to sam. Przed sądem zeznał, że przyznał się tylko dlatego, żeby chronić kolegę i rodzinę. 31-latek na jednym z przesłuchań policji dowiedział się, że ci wiedzą, że ktoś z nim był i tak Łukasz O. zeznał, ze był z nim w mieszkaniu Bartłomiej J. Obaj zostali przewiezieni do aresztu w Sieradzu. Tam dochodziło do spięć między mężczyznami, którzy dostali cele obok siebie.