Strona główna Aktualności Wywiad z Majem. „Niezależnie od wyników ja już jestem wygranym. Role się odwracają”

Wywiad z Majem. „Niezależnie od wyników ja już jestem wygranym. Role się odwracają”

0
1

Rozmawiamy ze Zbigniewem Majem, byłym komendantem główny policji, wieloletnim szef Centralnego Biura Śledczego i twórcą elitarnej jednostki specjalnej „Łowcy Cieni”. Dziś kandydatem na prezydenta miasta Kalisza ze stowarzyszenia „Tu i Teraz”.

Mieliśmy mówić tylko o wyborach, ale ostatnie doniesienia ogólnopolskich mediów wywróciły wszystko do góry nogami – już nie jest Pan „kandydatem z zarzutami”, ale „pokrzywdzonym”. O co chodzi?

– Sprawa dotyczyła rozmów z dziennikarzami na temat brutalnego zabójstwa dokonanego przez Kajetana P. na nauczycielce języka włoskiego, spalenia jej zwłok oraz zabójstwa w Garwolinie. Rzecz w tym, że po wielu miesiącach przesłuchań, wskazywanych 10 zarzutach, nie postawiono mnie w stan oskarżenia. Jeździłem od prokuratury do prokuratury – do Poznania, Łodzi, Elbląga, Lublina. Można powiedzieć, że zwiedziłem kawał Polski, przesłuchano 250 świadków i teoretycznie powinien się tym zająć już sąd. Tymczasem ta sama prokuratura złożyła właśnie zawiadomienie na służby o przekroczeniu uprawnień w stosunku do mnie.

Nie jest Pan sam w tej sytuacji.

– Faktycznie, nie jestem jedyny, bo w takiej samej sytuacji również jest szef CBA inspektor Paweł Wojtunik, szef ABW generał Bondaryk, jak również generał Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Sąd uznał nawet, że te zatrzymanie generała Pytla było bezzasadne. Tylko to wszystko już po faktach, które miały miejsce.

Czy status pokrzywdzonego oznacza jasno, że został Pan „wrobiony”?

– Oczywiście i to krótko po tym jak zostałem komendantem głównym policji. A gra zaczęła się tu – w 2014 roku w Kaliszu i brały w niej udział osoby związane z władzami miasta.

Ale dlaczego akurat Pan – był pan w Warszawie, miał swoje sprawy na głowie?

– Ale jestem stąd i zbyt wiele wiem o tutejszych układach i politykach. Mogłem zaszkodzić przed nadchodzącymi wówczas wyborami.

Pytanie, czy ci sami ludzie nie zechcą znowu Panu zaszkodzić przed tymi wyborami?

– Bardzo się starają, niezależnie od tego jaką partię reprezentują. Niestety dla nich koronny argument, że jestem kandydatem z oskarżeniami właśnie upadł.

Ale inny zarzut, szczególnie podnoszony często przez byłą wiceprezydent Karolinę Pawliczak, to brak doświadczenia w samorządzie i bycie człowiekiem znikąd.

– Nie będę komentował tego, co podnosi Pani Pawliczak. W przypadku tych wyborów, kiedy oglądam ciągle te same twarze kandydatów, brak wcześniejszej obecności w samorządzie traktuję jako atut, nie problem. Nie będę tu uprawiał taniej autopromocji, ale na pewno nie jestem człowiekiem znikąd, bo doświadczeniem zawodowym mógłbym obdzielić sporo osób, w tym panią Pawliczak. Jedna, najważniejsza rzecz, jaką wyniosłem ze swojej pracy zawodowej – pracuję z najlepszymi, a nie z tymi, których podrzucą mi partyjni koledzy. A to jest gwarancja zmian w mieście i dobrze wykonanej roboty.

Pana notowania w sondażach przedwyborczych gwałtownie rosną – jest Pan gotowy na drugą turę?

– To bardzo optymistyczne podejście, a wybory rządzą się swoimi prawami. Mam nadzieję, że mieszkańcy zobaczą te wiele miesięcy pracy i nam – jako stowarzyszeniu „Tu i Teraz” – zaufają. Ale przede wszystkim mam nadzieję, że nie zniechęcili się tą polityczną wojenką i pójdą na wybory. Każdy głos się liczy.

Jeśli jednak wejdzie Pan do drugiej tury – to z kim się Pan zmierzy?

– A to już wróżenie by było. Dziś mam wrażenie, że wszyscy mamy takie same szanse. Każdy ma swój twardy elektorat i zagorzałych przeciwników, pozostaje ta część jeszcze nie zdecydowanych wyborców. Dla mnie jest ważne, aby ta ostatnia wyborcza prosta, to była gra fair play – bez ustawionych debat, w których kandydaci na radnych lub prezydentów znają wcześniej pytania.

A tak się zdarzyło?

– Takie dochodzą mnie niepokojące informacje. Nie mogę jednak nic na to poradzić. Myślę, że jeśli się gra fair to pewne rzeczy obronią się same.

Postawił Pan na nowość w pełnym wymiarze, bo Pana kandydaci na radnych to też debiutanci?

– Stowarzyszenie jest młode i sam byłem zaskoczony, jak wiele osób zechciało nas wesprzeć, przyłączyć się. Znaleźli tu swoje miejsce ludzie różnych zawodów – nauczyciele, sportowcy, pielęgniarki, właściciele firm – w różnym wieku. Zaangażowali się w pracę tak, że stali się siłą napędową również dla mnie. I za to im dziękuję.

Wasz program jest bogaty, ale dotyka tak różnych dziedzin, że jestem ciekawy jak powstawał?

– „13 punktów Maja”, to efekt wielu miesięcy pracy i spotkań. Najważniejsze założenie jest takie, że każdy ma znaleźć tu odpowiedź na dotykający go problem. Te 13 założeń trzeba traktować kompleksowo, jedno wynika z drugiego i mają razem działać jak szwajcarski zegarek.

Ale oponenci już zarzucają, że nie starczy na to pieniędzy, że to obietnice wyborcze i oczywiście ‘bizancjum’.

– Tak, „Bizancjum” obowiązkowe jest. Wiem. Co do obietnic wyborczych – niedawno jeden z portali kaliskich zamieścił takie zestawienie, w którym znalazła się większa część obecnych kandydatów i przypomniał, co obiecywali, kiedy byli przy władzy, co faktycznie zrobili i gdzie zniknęły pozyskane dla miasta miliony. Są osoby, które nie powinny się już wypowiadać na temat programów wyborczych. Swoje zrobili, a właściwie nic nie zrobili. Dziwi mnie tylko, że ich partie wystawiają do wyborów ciągle te same, skompromitowane osoby. A odpowiadając już na pytanie o pieniądze – jeśli dobrze się zarządza miastem, to na dobre rozwiązania pieniądze się znajdą. Na dobre inwestycje, a nie tworzenie stołków dla kolegów.

W takim razie na koniec – tego nie było w „13 punktach Maja”, ale obietnicę Pan złożył. Naprawdę przekaże pan wynagrodzenie prezydenckie na cele charytatywne?

– Oczywiście. Mówiłem to na naszej ostatniej konferencji – ta decyzja to mój osobisty protest przeciwko piastowaniu kilku funkcji, zajmowaniu kilku stanowisk – typu prezes spółki w jednym mieście, członek rady nadzorczej u sąsiada. Mam z czego żyć, zapracowałem sobie na to więc dziś mogę się podzielić. Jeśli oczywiście mieszkańcy Kalisza mi zaufają i zechcą to sprawdzić.

Wczytaj więcej powiązanych artykułów
Wczytaj więcej Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sprawdź również

Młody łoś zginął na wojewódzkiej „470” w Skarszewie. „Warto zwolnić w rejonach leśnych”

O tym jak niebezpieczne może być spotkanie z dziką zwierzyną przekonał się kierowca, któr…