Strona główna Aktualności Bez kompleksów z faworytem. Energa MKS Kalisz powalczyła z Azotami [DUŻO ZDJĘĆ]

Bez kompleksów z faworytem. Energa MKS Kalisz powalczyła z Azotami [DUŻO ZDJĘĆ]

0
0

Energa MKS przegrała na własnym parkiecie środowe starcie z Azotami Puławy 30:34. Podopieczni Pawła Ruska opuszczali jednak parkiet z podniesioną głową, bo na tle wymagającego rywala zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. 

To było już drugie na przestrzeni tygodnia spotkanie obydwu zespołów. W pojedynku  pucharowym zdecydowanie lepsi byli gracze z Puław, zwyciężając aż dziesięcioma bramkami. W konfrontacji ligowej kaliski beniaminek poprzeczkę zawiesił znacznie wyżej. Na tyle, że jeszcze kilka minut przed końcową syreną w szeregach faworyzowanych rywali zrobiło się nerwowo.

– Uważam, że był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu..  Widać, że jeszcze troszeczkę nam brakuje do Puław, ale po raz kolejny pokazaliśmy, że potrafimy powalczyć z zespołami, które są wyżej od nas – podkreśla trener Paweł Rusek.

Wynik może cieszyć, zwłaszcza, że mecz nie rozpoczął się dla kaliszan szczęśliwie. Jeszcze podczas rozgrzewki urazu doznał Edin Tatar. Utykając, z trudem opuścił parkiet, kończąc udział w meczu wizytą w szpitalu i diagnozą o naderwanym mięśniu łydki. Przed poważnym wyzwaniem stanął zatem Łukasz Zakreta, na którego barkach, przez pełne 60 minut spoczęły obowiązki podstawowego bramkarza.

– Niestety, przepisy są nieubłagane i chyba nie do końca rozsądne. Trener, na godzinę przed meczem musi podać skład 16 zawodników do protokołu, zatem jeśli na przykład na rozgrzewce dojdzie do kontuzji – tak jak stało się to właśnie dziś z Edinem – nie możemy w to miejsce dopisać żadnego innego zawodnika – komentuje szkoleniowiec Energi MKS.

Przykra niespodzianka nie podcięła skrzydeł gospodarzom. Wręcz przeciwnie, zmusiła do jeszcze większej mobilizacji. W 4. minucie prowadzili 2:1, był to jednak pierwszy i jedyny  moment, kiedy minimalnie górowali nad przeciwnikiem. W miarę upływu czasu, medaliści mistrzostw Polski, coraz bardziej zaznaczali swoją dominację i w 9. minucie odjechali już na 8:3. Wprawdzie podopieczni Pawła Ruska zdołali zmniejszyć dystans do dwóch bramek, ale kilka minut przed przerwą rywale znów odskoczyli, tym razem na sześć trafień (8:14). Taką też różnicą prowadzili na półmetku spotkania (10:16), choć ta mogła być nieco mniejsza, gdyby sędziowie uznali gola prawidłowo zdobytego kilka sekund przed syreną.

Wynik na tablicy nie był dla gospodarzy pomyślny, a gdy w 37. minucie Wojciech Gumiński, najskuteczniejszy w ekipie Azotów,  podwyższył prowadzenie  na 22:13 zanosiło się na pogrom. Kaliszanie nie zamierzali jednak powtarzać scenariusza sprzed tygodnia. Wspierani jak zwykle wspaniałym dopingiem kibiców, szczelnie wypełniających mury Areny, ruszyli do odrabiania strat. Podobnie jak w meczu z Gwardią bezbłędny w egzekwowaniu „siódemek” okazał się Bartosz Wojdak. To również po jego trafieniu oraz kolejnych w wykonaniu Michała Bałwasa i Marka Szpery, na dwie minuty przed końcem Energa MKS traciła do rywali tylko trzy bramki.

– Zagraliśmy bardzo dobrze w ataku pozycyjnym, były kontry, dobra obrona. Próbowaliśmy różnych wariantów: 6-0, 5-1, 4-2, starając się maksymalnie podgonić wynik, a być może sprawić niespodziankę i zdobyć te upragnione cztery punkty. Niestety nie udało się, ale uważam, że nie mamy się czego wstydzić. Dziękuję wszystkim zawodnikom, za to, że zostawili  serce na parkiecie – dodaje trener Rusek.

– Cieszy to, że jako zespół zagraliśmy do końca. Nie oglądaliśmy się na tablicę. Puławianie  myśleli, że skończą z dużą przewagą, ale my – słysząc to co działo się na trybunach, ten śpiew kibiców, nie odpuściliśmy. Chłopacy spisali się rewelacyjnie w ataku. Myślę, że mecz mógł się podobać. Pokazaliśmy charakter, serce do gry, udowadniając, że jesteśmy w stanie powalczyć z każdym. Może niekoniecznie jeszcze wygrywać z tymi najlepszymi, ale na pewno postawić im twarde warunki – podsumował Łukasz Zakreta,  który godnie zastąpił w  bramce Energi MKS Edina Tatara, niewiele ustępując swojemu odpowiednikowi w zespole gości, będącemu po raz kolejny w doskonałej formie Wadimowi Bogdanowowi.
Ostatecznie gracze z Puław wygrali spotkanie 34:30, a że obie ekipy reprezentują tę samą, pomarańczową grupę, dopisali do swojego konta cztery punkty. Środowe spotkanie było dla Energi MKS ostatnim w fazie zasadniczej rozegranym przed własną publicznością. Pozostały już tylko te wyjazdowe. Najbliższy w Wielką Sobotę – w  Legionowie, a później w Kwidzynie  i Płocku.

Tekst i zdjęcia: Karina Zachara

28.seria PGNiG Superligi, 21.03.2018r.
Energa MKS Kalisz – Azoty Puławy 30:34 (10:16)
Kary: Energa MKS – 8 min, Azoty – 12 min. Rzuty karne: Energa MKS 5/5, Azoty 4/4.
Energa MKS: Zakreta – Wojdak 6, Drej 5, Bałwas 4, Szpera 4, Bożek 3, Kniaziew 3, Adamski 2, Krycki 2, Klopsteg 1, Czerwiński, Grozdek, Kobusiński, Misiejuk.
Azoty: Bogdanow – Gumiński 9, Podsiadło 5, Panić 3, Prce 3, Skrabania 3, Jurecki 2, Kuchczyński 2, Ostroushko 2, Seroka 2, Kasprzak 1, Kowalczyk 1, Orzechowski 1, Grzelak, Titow.

Wczytaj więcej powiązanych artykułów
Wczytaj więcej Aktualności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sprawdź również

ToTo Sushi. Najświeższe składniki i nowoczesne podejście do tradycyjnej japońskiej kuchni

Poczuj cudowną atmosferę i pozwól od razu przenieść się do Japonii. ToTo Sushi w Kaliszu t…