Szczypiorniści Energi MKS Kalisz podjęli walkę z Łomżą Vive Kielce we własnej hali. W 20. minucie na tablicy wyników był remis, a w drugiej gospodarze potrafili zmniejszać dystans do dwóch bramek. Ostatecznie wynik kontrolowali kielczanie wygrywając sześcioma trafieniami.
Pojedynki z kieleckim zespołem od debiutu Energa MKS-u w PGNiG Superlidze były w Kaliszu świętem piłki ręcznej, z wyłączeniem ubiegłorocznego meczu, na którym ze względu na obostrzenia nie mogli pojawić się kibice. 26 lutego tradycja wróciła, a halę Kalisz Arena znajdującą się w sąsiedztwie miejsca, gdzie narodził się szczypiorniak na polskich ziemiach, znowu po brzegi wypełnili kibice.
Ku ich wielkiemu entuzjazmowi początkowe fragmenty świetnie rozgrywał ich zespół. Wynik otworzył lewy rozgrywający Kacper Adamski, na co odpowiedział obrotowy Mistrzów Polski Nicolas Tournat i gra toczyła się bramka za bramkę z lekkim wskazaniem na gospodarzy, którzy utrzymywali skromne, jednobramkowe prowadzenie.
W 10. minucie kaliszanom udało się wyjść na prowadzenie 7-5 za sprawą bramki Piotra Krępy. Cztery minuty później bramka Mateusza Kusa, który w Kielcach spędził trzy lata swojej kariery, pozwoliła Energa MKS-owi utrzymać dwa trafienia przewagi, ale właśnie w tym momencie lepszą serię zaliczyło Vive. Bramka Alexa Dujszebajewa w 20. minucie pozwoliła kielczanom wyrównać wynik, a w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej części gry wypracowali trzybramkową przewagę. Mimo to, ostatnie słowo przed przerwą należało do Michała Dreja, który ustalił wynik pierwszej połowy.
Drugą połowę Mistrzowie Polski rozpoczęli od mocnego uderzenia, na bramki Dylana Nahiego, Szymona Sićki i Nicolasa Tournata odpowiedział tylko Kacper Adamski i przewaga kielczan urosła do pięciu trafień. Pomimo początkowej przewagi Vive gospodarze nie zamierzali odpuszczać. W kolejnych pięciu minutach zacieśnili obronę, a pod bramką rywali skuteczni byli Michał Drej (dwukrotnie) i Marek Szpera co pozwoliło wrócić do dwubramkowej straty.
Właśnie tak wyglądała z resztą właściwie cała druga część meczu. Obie drużyny zdobywały bramki seriami, które często początkowane były przez dobrą grę w obronie lub skuteczne interwencje bramkarzy. Ostatecznie Łomża Vive Kielce zdobyła dwie ostatnie bramki za sprawą Artsema Karaleka i Miguela Sancheza Migallona wygrywając ostatecznie sześcioma trafieniami.
Dla kielczan otwierających tabelę PGNiG Superligi sobotnie zwycięstwo było siedemnastym w sezonie, kaliszanie z kolei doznali ósmej porażki, jednak utrzymali ósme miejsce w tabeli.
Energa MKS Kalisz – Łomża Vive Kielce 26:32 (13:16)
Energa MKS: Mikołaj Krekora, Łukasz Zakreta – Kacper Adamski 5, Michał Drej 4, Maciej Pilitowski 3, Marek Szpera 3, Mateusz Kus 3, Bartłomiej Tomczak 2, Konrad Pilitowski 2, Robert Kamyszek 1, Kamil Pedryc, Mateusz Góralski, Stanisław Makowiejew.
Łomża Vive: Andreas Wolff, Mateusz Kornecki – Nicolas Tournat 6, Alex Dujszebajew 4, Artsem Karalek 4, Szymon Sićko 4, Arkadiusz Moryto 3, Dylan Nahi 3, Igor Karacić 3, Branko Vujović 1, Cezary Surgiel 1, Damian Domagała 1, Michał Olejniczak 1, Miguel Sanchez Migallon 1.