Siatkarki Energi MKS Kalisz fantastycznie rozpoczęły finałowe zmagania o mistrzostwo I ligi. W sobotę podopieczne Mariusza Wiktorowicza i Daniela Przybylskiego pokonały Wisłę Warszawa w trzech setach. Wprawdzie następnego dnia rywalki wzięły rewanż, ale kaliszanki są pełne optymizmu i już w ten weekend mistrzowski tytuł zamierzają przypieczętować przed własną publicznością.
Chyba tylko najgorliwsi fani kaliskiej ekipy wierzyli w tak optymistyczny scenariusz sobotniego meczu. Pokonanie Wisły, która nie doznała porażki od 22 kolejek, a przy tym była jak dotąd niepokonana na własnym parkiecie, większość rozpatrywała raczej w sferze pobożnych życzeń. Zadanie było piekielnie trudne, ale też wiara, że można je zrealizować ogromna. Zwłaszcza, że już raz w tym sezonie drużyna Energi MKS pokonała Wisłę 3:0, w hali Arena. Warszawianki wzięły później odwet wygrywając u siebie 3:1 i od tego momentu nie przegrały ani razu. W sobotę ta wspaniała seria została przerwana. Przyjezdne znów sprawiły gospodyniom bardzo niemiłą niespodziankę, wygrywając sobotni pojedynek i to bez straty seta. Nic więc dziwnego, że i zespół i kibice, którzy liczną grupą udali się do stolicy, aby wspierać go w walce, byli w siódmym niebie. Wykonany został przecież pierwszy, niezwykle ważny krok w kierunku mistrzowskiego tytułu.
Pierwszy set był wyrównany jedynie do stanu 11:11. Potem dwa błędy w ataku po stronie Wisły spowodowały, że kaliszanki wyszły na lekkie prowadzenie i zdołały je dość długo utrzymać. Znakomicie popracowały w bloku i podbijały niemal wszystkie ataki rywalek, którym nie pomogło nawet pojawienie się na parkiecie rozgrywającej Eleny Nowgorodczenko i atakującej Mirjany Djurić. To właśnie nieudana próba ataku tej ostatniej, spowodowała, że kaliszanki miały pierwszą z dwóch piłek setowych (22:24). Wykorzystały drugą, a konkretnie zrobiła to Kinga Dybek.
Po zmianie stron podopieczne Mariusza Wiktorowicza i Daniela Przybylskiego poszły za ciosem. Rozkręcały się z każdą kolejną akcją, pewnie i konsekwentnie budując przewagę. Był moment, że prowadziły nawet ośmioma punktami (19:11). Kapitalnie w kaliskiej ekipie, nie tylko na zagrywce, spisywała się Natalia Sroka, a na środku rozegrania – była zawodniczka Wisły – Ivana Isailović, pewnie kończąc mnóstwo ataków. Rywalki były bezradne. Kaliszanki wygrały tę partię aż 25:15, a kropkę nad „i” postawiła Natalia Sroka.
W trzeciej odsłonie gospodynie nieco poprawiły grę, od początku dotrzymując kroku przyjezdnym. Wyszły nawet na prowadzenie (17:15). O drugi czas poprosił wtedy trener Mariusz Wiktorowicz. Przyniosło to zamierzony efekt, bo po chwili znów był remis (19:19), a kiedy akcję skończyła Isailović, a za moment w aut zaatakowała Djurić, kaliszanki zyskały dwupunktową przewagę (19:21). Wisła nie składała jednak broni, złapały kontakt na 22:23, ale końcówka należała do przyjezdnych. Pierwszą szansę meczową miały przy stanie 24:22, ostatecznie wykorzystały drugą, za sprawą Hanny Łukasiewicz, wygrywając 25:23 i całe spotkanie 3:0. MVP spotkania wybrana została Natalia Sroka. Na parkiecie i w sektorze kaliskich kibiców zapanowała całkowicie uzasadniona euforia. Dość szybko przyszła jednak refleksja, że wygrana – choć niezwykle ważna i przynosząca ogrom satysfakcji – jest zaledwie pierwszym krokiem na drodze po mistrzowski tytuł. W niedzielę obie ekipy miały spotkać się powtórnie i było niemal pewnym, że podrażnione porażką gospodynie tym razem zawieszą poprzeczkę znacznie wyżej.
Przypuszczenia znalazły swe potwierdzenie już w pierwszej odsłonie niedzielnego meczu, którą gospodynie rozpoczęły od prowadzenia 8:0. Tymczasem gra kaliszanek długo nie przypominała tej z poprzedniego dnia, a efekt mógł być tylko jeden. Zarówno pierwszego jak i drugiego seta siatkarki Energi MKS przegrały i to bardzo wyraźnie, do 13 i 14. Prawdziwą walkę podjęły dopiero w trzeciej partii, pewnie dotrzymując kroku rywalkom i dając prawdziwy popis siły, również tej psychicznej, w końcówce seta. Pierwszego setbola miały przy stanie 24:23, ale przeciwniczki zdołały wyjść z opresji. Sprawę definitywnie załatwiły Ivana Isailović i Sylwia Kucharska. Najpierw pierwsza z nich popisała się świetnym blokiem, a druga zakończyła asem serwisowym (29:27). Równie wyrównana okazała się czwarta odsłona spotkania. Przyjezdne dwukrotnie obejmowały kilkupunktowe prowadzenie, ale w końcówce znów je utraciły i odzyskać nie zdołały. Warszawianki wygrały do 21 i całe spotkanie 3:1.
Pierwsza odsłona finałowych bojów za nami. W rywalizacji do trzech zwycięstw jest remis 1-1. Teraz areną zmagań będzie Kalisz. Już w ten weekend siatkarki Energi MKS staną przed ogromną szansą sięgnięcia po mistrzowski tytuł przed własną publicznością. By to zrobić, muszą wygrać dwa kolejne mecze, w sobotę i w niedzielę. Z uwagi na odbywające się w Arenie targi budowlane, oba spotkania rozegrane zostaną w hali OSRiR przy ul. Łódzkiej. Początek o godz. 18.00.
Tekst: Karina Zachara, fot. Kamil Krawczyk
I liga siatkówki kobiet
runda finałowa/do trzech zwycięstw
pierwszy mecz/7 kwietnia
Wisła Warszawa – Energa MKS Kalisz 0:3 (23:25, 15:25, 23:25)
Wisła: Wellna, Mróz, Ciaszkiewicz-Lach, Połeć, Nadziałek, Sobczak oraz Saad (l), Nowgorodczenko, Djurić, Jurczyk, Marcyniuk.
Energa MKS – Kucharska, Sroka, Łukasiewicz, Dybek, Isailović, Janicka oraz Bulbak (l), Głowiak (l), Raczyńska, Widera, Andrzejczak.
drugi mecz/8 kwietnia
Wisła Warszawa – Energa MKS Kalisz 3:1 (25:13, 25:14, 27:29, 25:21)
Wisła: Wellna, Jurczyk, Mróz, Nadziałek, Sobczak, Djurić oraz Saad (l), Nowgorodczenko, Ciaszkiewicz-Lach
Energa MKS – Kucharska, Sroka, Łukasiewicz, Dybek, Isailović, Janicka oraz Bulbak (l), a Głowiak (l), Wawrzyniak, Raczyńska, Widera, Nazarenko, Andrzejczak.
Stan rywalizacji (do 3. zwycięstw): 1-1